top of page

NA 2 KOŁACH

  • Zdjęcie autora: Ma-Ma
    Ma-Ma
  • 31 sie 2018
  • 1 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 6 sty 2019


Wiosna 2018 to mój powrót do świata żywych. Ponad 5 lat krążenia z wózkiem po osiedlu w te i z powrotem może zbrzydnąć każdemu. Marzyły mi się wycieczki rowerowe...


We wrześniu 2016 test z siedziskiem wyszedł pozytywnie, zatem trzeba było temat pociągnąć dalej. Nie poddając się utrudnieniom związanych z dysfunkcjami synka, kupiłam używany fotelik rowerowy. Po foteliku kupiłam dla siebie rower. Mój biały rumak zdawał egzamin w przypadku wożenia mnie samej, ale bez przerzutek wożenie dodatkowych kilogramów nie wchodziło w grę. Białego rumaka podarowałam mamie, a sobie sprawiłam czarnego ogiera.


Inicjacja była dla mnie jednocześnie trudna ale i pociągająca. Jeżdżenie z 20stoma paroma kilogramami na bagażniku nie jest wcale takie łatwe. Trzeba stale koncentrować się na utrzymaniu równowagi, nie wolno zbyt szarżować, bo łatwo się przewrócić. Najgorzej jeździ się po ścieżkach leśnych (zwykle piaszczystych) oraz żwirze. Trudności te jednak mnie nie złamały. Wiedziałam, że następne miesiące, jeśli tylko pogoda dopisze, należą do mnie, roweru między moimi nogami oraz Pawełka na bagażniku.


Paweł bardzo szybko polubił nasze wycieczki rowerowe. Większość ich przejechałam sama z Pawełkiem: na place zabaw, na działkę, po Żorach, po okolicznych lasach i miejscowościach. Wzięłam inicjatywę w swoje ręce, a raczej rower między nogi, i nie czekając i prosząc się o towarzystwo, przejeździliśmy całe lato. Paweł nie chciał nigdy zsiadać z roweru a gdy widział gdzieś rower będąc na spacerze w wózku, wyciągał w jego stronę ręce. Zarażenie dziecka miłością do roweru uważam za udane!


Comments


© 2022 by Katarzyna Rutkowska. Proudly created with Wix.com

bottom of page